środa, 30 października 2013

Nowy Druid!

Powitajmy nowego druida! Axidon! To on będzie teraz odpowiedzialny za eliksiry. Mam nadzieję że wybrałam super odpowiedzialnego i aktywnego członka stada!
/Admin

poniedziałek, 28 października 2013

Nowy Kapłan!

Obejrzałam dzisiaj zapisy. Jedynym koniem który zapisał się na czas w stanowisku Kapłan była Renesme. Więc ona dostaję tą posadę! Powitajmy nowego kapłana! Lecz pod jednym warunkiem.
*Ma spełniać warunki kapłana, czyli odprawiać msze (Święto Sun), udzielać ślubów, pogrzebów!!
~Admin

Rassel

Może opowiem całą historię..
Pewnego dnia poznałem Insjae, córkę przywódcy. Za kochałem się w niej. Potem wyznałem jej co do niej czuje, byliśmy razem przez dłuższy czas. Ale potajemnie by jej ojciec się o tym nie dowiedział. Wtedy ktoś nas wydał. To na pewno Ratasi, bo był zazdrosny. Jej ojciec się wkurzył ponieważ nie chciał by jej ukochana córunia była z pospolitym ogierem, takim jak ja. On raczej chciał pięknego ogiera, czystej krwi szlachetnej. Księcia z wyższej szlachty. A nie mnie! Często z tego powodu dochodziło po między mną a nim do sporów, darował mi, bo inny dawno by mnie wygnał. Lecz pewnego dnia tak się zdenerwowałem że w afekcie wyssałem mu duszę. Gdy Insaja się o tym dowiedziała kazała mi spadać. Musiałem wybrać śmierć lub wygnanie .Wybrałem wygnanie, każdy by to zrobił. Po tym co zrobiłem Insaja nie chciała mnie znać. Żałowałem tego czynu ponieważ ją kochałem.. Nie wiem czy się jeszcze zakocham.. No chyba że stanie mi na drodze klacz ładniejsza i milsza od Insaii. Biegłem szlakiem lasów. Nie zastanawiając się co będzie dalej. Po prostu biegłem jak dziki mustang. Lecz w końcu przyuważyłem stado. Pewien koń mnie zauważył i z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie.
D: Witaj. W czym ci pomóc?
Rs: Ah w niczym.- uśmiechnąłem się krzywo -Po prostu daj mi spokój!
D: Dobrze, dobrze.. Nie tak nerwowo mój panie!
Rs: Spadaj!
D: Że co?! Bo chyba się przesłyszałem!
Rs: Nie mam ochoty gadać! Spoko? No! Nara!
 D: Stań! I odwróć się jak do ciebie mówię!
Rs: Tak tato!- przewróciłem oczami
D: Pfy!
Rs: Jak masz zamiar pyfać, to co tu robisz wielki książe?
D: Ja tu jestem przywódcą! Ja władam tymi terenami! Więc jeżeli nie będziesz grzeczny, wyproszę cię.
Rs: Ta jasne. Śmieszno mi! Ty i ja? Ja za pomocą swoich oczu wyssę ci dusze w pięć sekund! A nawet mniej! Porażę cię prądem i będziesz kwiczał jak mała tłusta świnia!
D: Tak? Sam się prosisz!- ogier użył mocy
Rs: Co?! Co ty! Ała! Weź przestań debilu!
D: Przeproś! Ah tak! Za pewne nie znasz takiego słowa panie!
Wtedy do nas dołączyła jakaś piękna śnieżnobiała klacz.
R: Dev? Powiesz mi co tu się dzieje?
D: Ten koń nie zna zasad kultury! A za to dałem mu karę!
Rs: O hej piękności!- kurde! no ja kocham Insaje! Ale ta klacz jest.. Wygląda jak ona!
R: Yyy? Coś ty powiedział?- przekrzywiła łeb
Rs: Nic! Powiedz temu komuś żeby mnie puścił!
R: Dev.. Wieź mu tego nie rób.
D: Żeby mnie obrażał? Ma mnie przeprosić! I koniec!
Rs: OMG.. Pseprasam.- powiedział przesłodzonym głosikiem małego niesfornego źrebaka
D: Czego chcesz tu?
Rs: Nie mam stada? To ci wystarczy panie policjancie?
D: Możesz do nas dołączyć. Lecz pod jednym warunkiem.
Rs: Jakim?
D: Masz być miły dla stada! Kapiszi?
Rs: Tak.


sobota, 26 października 2013

Devellyn- Eliksir Beautiful

Chciałem zrobić niespodziankę mojej ukochanej Ellys, pobiegłem zebrać kosz soczystych jabłek. Pod nosem śpiewałem sobie piosenkę "Beautifull Diamonds". Jakoś tak ją wymyśliłem podczas tej ciągłej bieganiny. Przed mną rosło piękna rozłożysta jabłoń. O jabłkach tak czystych że można było uznać je jako lustro. Były dość duże i dojrzałe.
D: No teraz, do groty!
Przez przypadek wpadłem na królika.
T: Hej! Uważaj!
D: Przepraszam mój drogi.
T: Ha!- jego oczy za zieleniły się
D: Yyy? Wszystko dobrze?
T: No! A teraz spadaj!
D: Co?! Spadaj? To moje tereny.
T: Jasne! A ja to Święty Aniołek!
D: Musisz być taki oschły jak pień?
T: Tak! Bo na tym durnym świecie nie ma już szacunku do zwierząt!
D: Ja też jestem, zwierzęciem. Jakbyś nie zauważył, mały.- zachichotałem
T: Mały?! Ej! Bez takich staruchu!
D: Yyy.. Co? Bo chyba się przesłyszałem.
T: Czego?!
D: Weź się!- galopowałem dalej
T: Ej ty! Chodź!
D: Co?!
T: Kim ty..
D: Jesteś? Oh.. Częste pytanie.- zrobiłem minę znudzonej gwiazdy pop'u -Devellyn. I jestem przywódcą stada.
T: Devellyn? Haha! Imię dla lamusa!
D: Eh! Wiesz co malutki króliczku! Spadaj mi w podskokach na drzewo!- zaśmiałem się złośliwie
T: Ojej, ojej..- przewrócił oczami - Ja to Titamuss.
D: Aaa..
T: Jak już cię znam, a ty mnie.. Chodź nie chętnie chce mi się z tobą gadać..
D: To co? Bo ja też nie tryskam radością na twój widok.
T: Chodź za mną.- królik zaprowadził mnie do swojej dziury, z tego co mi wiadomo lubił przyżądzać mikstury -Witaj u mnie.
D: Wow..- zamarłem na widok prawie 100 różnych eliksirów na półce - Jesteś druidem?
T: Raczej znachorem.
D: Aha.
T: A wy macie "druida"?
D: Jeszcze nie.. Ma być głosowanie, bo są chętni.
T: Mam coś dla ciebie.- królik dał mi przepis na eliksir Beautifull
D: A to za co?
T: Tak! Byś się głupio pytał, wiesz? A teraz wynocha!
Wybiegłem z przepisem z groty. "Czemu ten głupi królik dał mi w prezencie przepis na eliksir? To przecież dziwne..." myślałem.
D: Cześć skarbie!
E: Dev? Hej!- pocałowała mnie w polik
D: Mam dla ciebie koszyk słodkich jabłuszek.- uśmiechnąłem się
E: Oh dziękuje.- uśmiechnęła się - Co tam masz?
D: A nic.. Tylko przepis na eliksir.
E: Eliksir? A co on robił?
D: Czekaj..- spojrzałem na listę -Zmienia maść konia.
E: Wow.. Super!
Eliksir Beautifull
1.Zmienia maść konia
2.Eliksiru można użyć raz na 1 rok
3. Użyć go mogą, konie które ukończył 2 rok życia!

środa, 23 października 2013

Devellyn- jesienne zbiory

Rozpoczęła się jesień! Czas zbiorów marchewek, rzep, jabłek i innych tego typu warzyw i owoców. Zbieramy je co rok. By potem przechować na zimę. Wszyscy zbierali. Podzieliliśmy się na grupy. Stella, Venus, Net, Afri idą zbierać jabłka i marchewki. Ja, Renesme, Axidon, Ellys idziemy zbierać rzepy i jarzyny. Potem jak zebraliśmy swoja działkę zabraliśmy się za resztę ogrodu. Resztę owoców i warzyw.
N: To tyle, nie Dev?
D: Tak, po resztę przyjdziemy jutro. Bo mamy już pełne koszyki owoców i warzyw.
S: Nie mogę się doczekać aż zabiorę się za te pyszności!- rozmarzyła się
R: A ja mam chrapkę na te soczyste marchewki.
D: Spokojnie, dzisiaj wyprawimy ucztę, upieczemy na ogniu ziemniaki. Zrobimy sałatkę warzywną. I wiele więcej pyszności! No przecież trzeba uczcić tegoroczne zbiory.
V: Masz całkowitą rację Dev.- uśmiechnęła się
Gdy doszliśmy do stada przygotowywaliśmy warzywa i owoce do uczty. Renesme robiła swoją wyśmienitą sałatkę z sosem marchewkowym i ziemniakami. Stella i Venus postanowiły że przygotują sałatkę owocową. Ja i Neptun przygotowywaliśmy stół. A reszta czyli Afri, Ellys i Axi wybierali te najładniejsze owoce i warzywa żeby potem zrobić z nich wyśmienity obiad!
Wtedy ktoś powiedział:
~~Venus~~
V: No! Starczy nam jedzenia na całą zimę! - zaśmiała się.
D: No na pewno. - uśmiechnął się.
E: Dobrze, chodźcie na imprezę. Wszystko już przygotowane.
D: Dobrze kochanie. - powiedział do klaczy. - A wy idziecie? - skierował wypowiedź do nas.
R: Pewnie. - ruszyła za nimi.
V: Dobrze kochanie. - zaśmiała się.
R: Haha! A ty co? Zazdrosna?
V: No oczywiście! Jak można nie lecieć na Alfę? - powiedziała ironicznie.
R: No, ależ oczywiście. - zachichotała.
Kiedy wszyscy byli już na miejscu, odbyła się uroczystość dotycząca jesiennych zbiorów. Devellyn wygłosił przemówienie a następnie odbyła się impreza.

wtorek, 22 października 2013

Historia Zaklętego Lasu!

Dawno, dawno temu kiedy na świecie jeszcze nie istniały konie po ziemi stąpały Moonlight i Sun, boskie konie. Żyły same. Ale kiedy Moon i Sun byli znudzeni  tym że byli sami, ponieważ nie mogli mieć źrebaka. Wtedy Moon wpadł na pewien pomysł. Wyrzeźbili z drewna posągi koni. Potem dali im moce. Lecz misja nie powiodła się ponieważ konie te były tak głupie że nie potrafiły niczego. Wtedy Moon i Sun dali im jeszcze kilka mocy, przede wszystkim mądrość. Po tym czynie konie mogły się rozmnażać i były tak mądre że zaczęły się zaludniać na terenach lasów. Moonlight i Sun byli z siebie dumni, w końcu po tylu staraniach stworzyli istoty żywe. Wszystkie konie zamieszkały w tym samym lesie, zamieszkiwały w grotach i żyli doskonale. Las był cudowny! Piękny i urodzajny! Lecz pewnego dnia konie były bardzo niebezpieczne, sam las też. Na tereny lasu dostały się demony. Żądne krwi demony. Wyniszczyły las i zabrali się za mieszkańców lasu. Wtedy w obronie koni i innych mieszkańców lasu stanęła Sun i Moon. Sun kazała Moon'owi by ją zabił ponieważ z jej ciała wyjdzie dusza która stworzy ochronę która obejmie cały las. Moon  z wielkim żalem wbił ukochane kołek w serce. Z jej ciała "wylazła" dusza która odstraszyła demony. Wtedy las został objęty ochroną, niewidzialną. Ale tylko istota z dobrym sercem może do niego wejść. Wtedy na pamiątkę tego wiekopomnego święta nazwano ten las "Zaklętym". Kilka dni później po śmierci Sun, Moon zmarł z tęsknoty za ukochaną. Wtedy zakończyła się historia bogów stąpających po ziemi.

czwartek, 17 października 2013

Luelle

Mój ojciec był królem. A ja miałam być księciem, ale wyszła księżniczą. Rodzice nie byli mną zachwyceni, ale mimo to pokochali mnie. Dwa lata później miała odbyć się moja koronacja i miałam wybrać sobie męża. Niestety do tego nie doszło, w dniu ceremonii mojego ojca porwała wataha wilków. Wiedzieliśmy, że ojciec już nie wróci. Panowała żałoba. Miałam tego dość i odeszłam od stada. Zostawiając matkę i przyszłego męża. Wędrowałam 2 lata. Miałam już dość samotności i postnowiłam znaleść je. Długo mi to nie zajęło. Po kolejnych dniach wędrówki spotkałam pewną klacz.
V: Witaj. Nazywam się Venus, ale mówią na mnie Ven.
L: Witam. Ja jestem Luelle. I poszukuje stada.
V: To już go szukać nie musisz. Chodź ze mną . - Pobiegłam za klaczą bez zastanownienia. Podbieglismy do jakiejś klaczy
V: Devellyn!
L: Witam. Jestem Luelle.
D: Witaj.
V: Devellyn, Luelle chciała by dołączyć do stada.
D: Jasne nie ma sprawy. - Klacze oprowadziły mnie po stadzie i zapoznały z jego członkami.

środa, 16 października 2013

Devellyn - Inne stado?

Akurat przebiegałem przez las przemyśleń gdy natknąłem się na Velvet.
D: Vel? Co ty tutaj robisz?
Vl: Co ty tutaj robisz? Przecież wież że mieszkam w lesie przemyśleń.
D: A no tak.. Przepraszam.
Vl: Muszę z tobą porozmawiać.- smoczyca wyszła z groty
D: Co? Słucham cię..
Vl: Tu kiedyś mieszkało inne stado. Wiesz w ogóle o tym? I wież że zostało połączone z innym stadem?
D: Nie..- zrobiłem wielkie oczy -A jakim stadzie?
Vl: Mglisty las.. Nie daleko. Chyba tam nie pójdziesz?
D: Nie.. A co się stało z tamtejszym stadem które zamieszkiwało te tereny?
Vl: Przenieśli się do Mglistego Lasu. Słyszałam od Rahima ich "maskotki" że Vendaval, były przywódca tych terenów nie żyje.
D: A dlaczego doszło do połączenia tych stad?
Vl: Może dlatego że przywódca tego stada Maximus, też nieżyjący, był bratem Ven'a.
D: Aha..- spuściłem łeb -Czyli mamy się wynieść?
Vl: Ależ nie! Zostańcie. Te stado już tu nie wróci.
D: A może ja do nich pójdę powiedzieć o tym że tu jestem ze stadem?
Vl: Nie sądzę, po co im to wiedzieć?
D: Może po to że potomkowie "Ven'a" tutaj przyjdą i się rozczarują że niby "ukradliśmy" im tereny.
Vl: Eh! Ty mnie w ogóle nie słuchasz! Gdyby to były ich tereny nie zastawiły by ich!
D: A dlaczego i ty się tam nie przeniosłaś?
Vl: Może dlatego że przywiązałam się do tego zaklętego lasu.. I tu zostanę. Więc zacznij się do mnie przyzwyczajać.- uśmiechnęła się
D: Vel?
Vl: Ehem?
D: Na pewno mam nie iść im no wiesz?
Vl: A po co? Oni już na pewno zapomnieli że istnieje coś takiego jak "zaklęty las".
D: Ale jak to się złożyło że nazwałem to stado tak samo jak poprzednik?
Vl: Hmm.. Bo to jest zaklęty las?
D: Wiem..- uśmiechnąłem się -Muszę już iść.. Do zobaczenia Vel!
Vl: Weź się naucz mówić do mnie Velvet. Szczerze, nie lubię jak ktoś mówi mi Vel.. A i jeszcze coś!
Zatrzymałem się.
D: Co?
Vl: Nie chwal się tym co ci powiedziałam przed chwilą.
D: O tym pełnym imieniu?- zachichotałem
Vl: Nie! O tym stadzie!
D: Aha, okey!

wtorek, 15 października 2013

Devellyn - Rozmowa

"Ale piękny dzień" spojrzałem w niebo po czym wstałem i zacząłem rozglądać się czy ktoś już wstał. Spotkałem Venus.
D: Hej Ven.
V: Witaj Dev.- powiedziała nadal się uśmiechając
D: Hmm.. Co porabiasz?
V: Widzisz, rozmawiam z tobą.- spojrzała w drugą stronę
D: Aha?- spojrzałem na klacz po czym zacząłem się śmiać
V: Z czego się śmiejesz?!
D: Nie nic. Tylko..
V: Tylko co?
D: Eh, nie ważne.- spojrzałem w kopyta -O czym pogadamy?
V: Wiesz co nie wiem.
D: Może gdzieś się przejdziemy?

~~Venus~~
V: Chętnie. - uśmiechnęła się.
D: No to gdzie chcesz iść?
V: Ty mnie zaprosiłeś, wiec prowadź. - zaśmiała się.
D: Panie maja pierwszeństwo.
V: Moze do Alei Mroku?
D: Co?! Ale?
V: No żartuje! - zaśmiała się i poszła przed siebie.
D: Ahh... te klacze. - przewrócił oczyma.
V: Słyszałam!
D: Oj tam, oj tam.
V: Chodźmy na łąkę, bo jestem trochę głodna.
D: W sumie to dobry pomysł, tez nic nie jadłem.
V: No to dobrze, chodź. - zarzucila grzywa.

~~Devellyn~~
D: Jestem już pełny.. Nie wiem jak ty.
V: No ja też. Maskara.
D; Idziemy nad lazurowy wodospad?
V: Dobra.
D: To chodźmy.
Podreptaliśmy nad lazurowy wodospad.
D: Już jesteśmy.
V: Pięknie tu jest.- klacz się rozmarzyła
D: A wiesz co jest jeszcze lepsze?- wrzuciłem klacz do wody -Widać jak wpadasz do wody.- zachichotałem
V: Dev!- spojrzała wrogo -Dopadnę cię!- Ven zaczęła pluskać na mnie wodą, ja stałem bez ruchu ponieważ jej pluski były marne lecz nagle tak się wkurzyła że tak na mnie plusnęła wodą że cały byłem za lany. Od kopyt do łba.
D: Ej!- wskoczyłem do wody i razem zaczęliśmy lanie się wodą, było super! Po godzinie zabawy wyszliśmy z wodospadu i rozmawialiśmy.
D: Była super! Wiesz.. Lubię cię.

~~Venus~~
V: Ja też Cię lubię! Mimo, że wepchnąłeś mnie do wody!
D: Oj tam, oj tam, ale było zabawnie.
V: Ależ oczywiście. - lekko uszczypnęła ogiera.
D: Ała! A to za co!
V: Za nic! Ganiasz!
D: Hahaha! Zaraz Cię złapię!
V: Chciałbyś! - nagle się potknęła i przewróciła a na nią Devellyn.
D: Emm... przepraszam. Nic Ci nie jest? - wstał i pomógł klaczy.
V: Ale ze mnie niezdara. - opuściła głowę. - Cała moja nauka poszła na marne.
D: Nie cała. Przecież pięknie się poruszasz.
V: Ta i upadam.
D: Upadasz równie pięknie. - zaśmiał się.
V: Haha! Oczywiście szanowny panie Alfo. - ukłoniła się.

~~Devellyn~~
D: Hahaha- zaśmiałem się- Tak, kultura wymaga nauki.
V: Jak najbardziej.- dumnie poruszyła grzywą
D: Za to cię uwielbiam.- zachichotałem po czym wskoczyłem do wody
V: Znowu woda?
D: Musiałem.
V: Dlaczego?
Plusnąłem wodą Venus po czym powiedziałem
D: Dlatego.- zachichotałem
V: Dev! Uspokój się!- wskoczyła do wody po czym zaczęła mnie gonić
D: Jesteś piękna jak się wściekasz!
V: Nie zaczynaj!
D: Oj tam, oj tam.- zachichotałem

~~Venus~~
V: Zaraz oberwiesz! - ochlapałam go wodą.
D: Ty też. - zaśmiał się i mi oddał.
V: Nie! Ja się tak nie bawię! - udawałam obrażoną.
D: Oj przestań. - pochlapał mnie jeszcze raz.
V: Pfy!
D: Wasza królewska mość.
V: No! Tak lepiej. - zaśmiała się.
D: Haha! Ależ oczywiście!
V: A masz! - pochlapałam go i szybko wyszłam z wody.
D: O ty! Myślisz, że Ci nie oddam?
V: Nie myślę, ja to wiem!
D: Skąd ta pewność siebie?
V: Bo mi nie oddasz jak mnie nie złapiesz! - pogalopowałam przed siebie.


~~Devellyn~~
D: Złapie, złapie!- zacząłem ostatkiem tchu gonić klacz
V: Nie dasz rady!- krzyknęła z daleka -Jesteś za wolny!
D: Wolny?! Haha! No chyba ty..- coraz szybciej poruszałem kopytami po czym przystanąłem -Okey! Tym razem wygrałaś..- złapałem powietrza
V: Hahaha! Mówiłam, nie dasz rady!
D: Jeszcze ci pokaże!- zachichotałem
V: No zobaczymy!- uśmiechnęła się
Wyszliśmy z wody i znowu zaczęliśmy rozmawiać. Śmiać się. I wiele innych.
D: Szybka jesteś.
V: Wiem.- zachichotała
D: Jestem do niczego..- zrobiłem smutną minkę
V: Czemu?
D: Bo dałem wygrać klaczy, temu..
V: Oj tam, oj tam.
D: A tak w ogóle to późno się robi. spojrzałem w niebo
V: Wow.. Ale nam dzień szybko minął.
D: No.- spojrzałem na klacz -Wracamy?
V: Tak. Chodźmy.
Wróciliśmy do stada.

poniedziałek, 14 października 2013

Devellyn - Las Spokoju

Dziś wstałem dosyć późno, zawsze wstawałem o świcie. Wstałem tak może dlatego że późno poszedłem spać. Ale to bez znaczenia.
V: Dev?- Ven stanęła w otworze groty
D: Hejka Venus.
V: Co tak późno dzisiaj?
D: No widzisz.- uśmiechnąłem się po czym wstałem -Idziemy nad łąkę?
V: Spoko. Lecz tak się składa że jestem już po śniadaniu, ale możemy iść.
Gdy byliśmy już na miejscu zacząłem skubać trawę a Ven poszła do Ami porozmawiać. Gdy już byłem pełny pogalopowałem w stronę lasu spokoju. Bolała mnie głowa, a las spokoju to jedyne ciche miejsce w stadzie, znaczy las przemyśleń też ale wolałem do lasu spokoju. Tam znalazłem wygodne miejsce i położyłem się. Obserwowałem ptaki, myślałem itp. Wtedy ktoś do mnie przemówił cichym głosem "Kim jesteś?". Ja odpowiedziałem "Devellyn przywódca stada z zaklętego lasu". Wtedy ukazała się postać lisa, nie takiego zwyczajnego był to magiczny lis posiadał on prawie wszystkie moce, chociaż był mały potrafił zabić intruza bez wysiłku.
P: Witam szanownego pana.- uśmiechnął się -Nazywam się Pazuzu. I pilnuje porządku w tym lesie. Dlatego mówią na ten las "spokojny".
D: Witaj, jestem Devellyn. Jak już mówiłem.- uśmiechnąłem się
P: Każdy do tego lasu może wejść ale proszę cię o ciszę i spokój.- odwrócił się -Tutaj często przychodzą opiekuni ze źrebiętami, tak?
D: No tak, a co?
P: Nie, nic. Bardzo lubię odwiedziny gości. Ale jeżeli będziesz zachowywał się karygodnie będę zmuszony wyeksmitować cię siłą, czy to jasne?
D: Jak słońce mój drogi.
Wtedy lis zniknął. Jakby rozpłynął się w mgle. Ja jeszcze trochę poleżałem w tym lesie aż w końcu po galopowałem do stada.

sobota, 12 października 2013

Axidon

Moje stado zostało zaatakowane, rodzice zmarli. Wiedziałem tylko, że siostra uciekła tak jak i ja.
Moje życie było koszmarem, ciągłe ucieczki i samotność. To było przytłaczające, ale w końcu udało znaleźć mi się jakieś stado. Podszedłem do jednej z klacz.
Ax: Przepra.. - nie dokończyłem. - Rene?!
R: O Boże.. Axi. To ty! - przytuliła mnie. - Nie myślałam, że Cię jeszcze kiedyś zobaczę.
Ax: Heh.. - westchnąłem.
R: Gdzie twoje stado? - uradowana spytała.
Ax: Nie mam stada.. - odrzekłem.
R: To może.. dołączysz tutaj?
Ax: Myhmm.. - uśmiechnąłem się łobuzersko do śnieżnobiałej klaczy, która właśnie przechodziła obok.
Renesme zaprowadziła mnie do ich przywódcy, a on pozwolił mi tu zostać.