Spacerowałam dzisiaj Lasem spokoju. Słychać było piękny śpiew ptaków
oraz szum drzew, myślałam, że dzisiaj nikt mi nie zakłóci mojej ciszy
wewnętrznej i spokojnie będę mogła pomedytować. Położyłam się na trawie i
wsłuchiwałam się w spokój, który mnie otaczał. Jednak coś mnie
zaniepokoiło, jakby ktoś mnie obserwował... mimo to nie otwierałam oczu i
starałam się nie rozpraszać, może ten ktoś zaraz pójdzie. Nagle
usłyszałam łamiące się gałązki a po chwili odgłos kopyt, mimo to nadal
leżałam i udawałam, że nic nie słyszę.
E: Witaj moja najpiękniejsza.
- powiedział cudowny zniewalający i jakże dostojny głos. Wstałam i
spojrzałam na tajemniczego przybysza.
V: Eidan? Ale co ty tu? - byłam w szoku.
E: Proszę Cię Venus... odejdź stąd. Wróćmy do Masmegas i zostań moją królową.
V:
Nie mogę tam wrócić, nie mogę... - wyszeptałam z opuszczonym łbem.
Przypomniały mi się te chwile w Mismagius... chwile z Monetto.
E: Chodzi o niego? Prawda?
V: Ja nie mogę, naprawdę. - uroniłam łzę a ogier mnie czule przytulił.
E: Zapomnij o nim, nie był Ciebie wart...
V: Nie potrafię zapomnieć.
E: Kocham Cię Venus, naprawdę Cię kocham.
V: Wiem Eidan... wiem. - przytuliłam się do niego mocniej a ten zaczął mnie całować. - P...p...przestań... - wyszeptałam.
E:
Jesteś taka słodka... niczego więcej nie pragnę jak Ciebie. - kiedy
wyszeptał te słowa, nogi się pode mną ugięły a w brzuchu poczułam
motyle... Czyżby to było zakochanie? A może tylko moje pragnienie?
Oddałam się mu całkowicie, starałam się zapomnieć, starałam się udawać,
że wszystko dobrze, starałam być szczęśliwa, lecz cały czas starałam się
siebie okłamać... Czy da się okłamać samą siebie? W tej chwili poczułam
się wolna, bez zmartwień, bez przeszłości. Liczyło się tylko tu i
teraz, ten moment, ta chwila, chwila przyjemności i obcowania z ogierem,
który był dla mnie tak delikatny i namiętny... w końcu położyliśmy się
na trawie zdyszani. Położyłam łeb na jego kolanach i spojrzałam na niego
a ten pocałował mnie a potem zaczął lizać. Wiedziałam, że to co
zrobiłam było złe... dałam mu nadzieję.
V: Kocham Cię... -
wyszeptałam. Czy powiedziałam to tylko dlatego, że było mi smutno? Że
moja dusza potrzebowała ukojenia? Czy chciałam po prostu usłyszeć
szczere "Kocham Cię", chociaż moje słowa wcale takie nie były?
Spojrzałam na ogiera, w jego piękne brązowe oczy, które właśnie uroniły
łzę a potem usłyszałam jego kojący głos.
E: Ja też Cię kocham, kocham
Cię najmocniej na świecie. Przepraszam za to co się stało wcześniej,
byłem zły, lecz nigdy nie potrafił bym Cię skrzywdzić i tego co kochasz.
Cały czas o tobie myślałem, cały czas... teraz wiem, że dla tej chwili
warto było czekać. Nawet nie wiesz przez co przechodziłem przez ten
jakże bolesny rok. Proszę, chodź ze mną moja księżniczko.
V: Ale ja nie mogę...
E:
Jak to? Przecież... - zobaczyłam te piękne... teraz załzawione oczy.
Bolało mnie to, lecz nie chciałam, nie po to uciekłam, aby tam wrócić. A
może potrzebowałam tylko czasu, żeby pomyśleć? Czy chcę z nim iść? Czy
to coś więcej niż chwilowa zachcianka?
V: Boję się... Eidan. - również i w moich oczach pojawiły się łzy. Byłam taka skołowana, nie wiedziałam co mam robić.
E:
Czego się boisz iskiereczko? - spojrzał na mnie z czułością, której
właśnie pragnęłam. Mam 5 lat i nigdy nie zaznałam prawdziwej miłości. To
był mój pierwszy raz... pierwszy a jakże cudowny.
V: Nie wiem...
nie wiem czego chcę... przepraszam. - wstałam, spojrzałam na leżącego
ogiera po czym odbiegłam z płaczem. Książę zastał mnie nad wodospadem,
podszedł od tyłu i przejechał chrapami po moim ciele. Od zadu aż do łba a
po chwili czule mnie przytulił.
E: Skoro chcesz tu zostać to zostań, ale ja będę czekał. - wyszeptał mi do ucha.
V: Pójdę...
E: Naprawdę?
V: Naprawdę. - potwierdziłam swoją odpowiedzieć.